Galeria okładek, plakatów i innych ilustracji (Prolog - Zakończenie sagi #1)
Uwaga! Poniższy artykuł zawiera spoilery! Zanim zaczniesz czytać, zapoznaj się z fabułą GT Rewritten! |
Poniższy artykuł to jedna z kilku galerii rysunków o tematyce GT Rewritten stworzonych przez ilustratora historii Bananowego Doktora - ReAwakenaZ. Ukazuje ona zmianę stylu serii na przestrzeni czasu oraz ewolucję artystyczną ReAwakenaZ od Prologu do zakończenia pierwszej sagi (ze Specialem drugim włącznie). Dodatkowo zawarte są w niej informacje o procesie twórczym oraz kilku anegdotkach związanych z rysunkami. Cały artykuł jest oczywiście pisany przez samego ilustratora projektu.
Wszystkie rysunki będą ułożone chronologicznie. Przez to, że niektóre z nich mają po kilka wersji, chronologia dotyczy najwcześniejszej wykonanej, a nie jej redesignów czy szkiców, które będą poukładane chaotycznie.
Dawne wersje i szkice
Obecne wersje
Proces twórczy
Pierwsza okładka, którą narysowałem... Ach, pamiętam jak wpadłem na pomysł, aby każdy Rozdział miał swoją okładkę. Wprawdzie zajęło to ponad rok, ale ostatecznie się udało i to się liczy.
Okładka do Rozdziału zero (dawniej Prologu) nie jest szczególnie ambitna. Plan był prosty. Miała ukazywać najważniejsze postacie z tamtego Rozdziału i przy okazji ukazać scenę stworzenia Smoczych Kul o Czarnych Gwiazdach, jako że pasowała mi do początku tej całej historii. Okładka ta przechodziła różne zmiany przez to, że modyfikacji ulegały również designy pewnych postaci. Ostatecznie uznałem też, że czarne tło jest zbyt nudne, a "oświetlenie" słabo się prezentuje. Postanowiłem więc pokombinować z różnymi technikami stworzenia ciemnego, lecz nie w pełni czarnego tła. W połączeniu z lepszym światłem powstała obecna wersja okładki.
Płynnie przechodzimy do okładki Rozdziału pierwszego. Jak widać postanowiłem ukazać zmianę Goku w dziecko. Starałem się ją wzmocnić poprzez większe półprzezroczyste poświaty reprezentujące zmniejszanie się bohatera. Ostatecznie jednak cała postać, jak i Smok w tle, przestały mnie zadowalać.
Tak też zrekreowałem okładkę od zera, z wyjątkiem samego Goku, którego wcześniej stworzony design jedynie zmodyfikowałem, aby miał minę bardziej adekwatną do sytuacji. Następnie odtworzyłem Smoka. Jak można zauważyć Ostateczny Shenlong jest znacznie bardziej blady. Spowodowane jest to faktem, że chciałem ukazać odległość Smoka od Goku. W końcu Ostateczny Shenlong jest ogromny, to chyba dosyć logiczne, że będzie bardzo daleko, a co za tym idzie, będzie mniej widoczny w tle.
Zmianie uległy również płytki pałacu, które mają teraz własną teksturę oraz których pozycja jest inna. Przesunąłem również rośliny, aby zwrócić bardziej uwagę na Goku i Ostatecznego Shenlonga.
No dobra, co tu się wydarzyło?!
Cóż, z wielkim bólem serca muszę powiedzieć, że się poddałem.
Oryginalna wersja okładki przedstawiała konwersację u Bulmy i zawstydzonego Piccolo. Oczywiście z biegiem czasu zdecydowanie nie trzymała się i trzeba było ją zmienić. Gdy tylko na nią patrzyłem, to po prostu wiedziałem, że muszę ją zrobić od zera, gdyż nic tam nie miało sensu. W budynku o kształcie miski mamy prostokątne okno?! Kolorystyka wręcz odpycha, a wszystkie postacie są słabej jakości. Szczególnie Goten i jego buzia, które wyglądają mega dziwnie. Bananowy Doktor nie był również przekonany co do mojej wizji artystycznej dymka. Gdybym miał się wziąć za nową wersję, to narysowałbym ją z innej perspektywy, no ale... się za nią nie wziąłem.
Czemu? Cóż, nie dość, że byłoby to znacznie bardziej czasochłonne (mielibyśmy minimum 4 postacie, a na jedną by z kilka godzin zeszło; BD planował również, aby był tam Trunks), to jeszcze nie miałem absolutnie żadnych materiałów pomocniczych, żeby narysować kanapę i siedzące na niej postacie w innej perspektywie.
Głowiliśmy się jak "zrobić, aby się nie narobić". Byłem nawet na tyle szalony, aby zaproponować połączenie drugiego i trzeciego Rozdziału tylko po to, aby nie rysować tej okładki. Bananowy Doktor jednak uznał, że liczba trzynastu Rozdziałów zbyt dobrze się prezentuje i nie chciał tego zmieniać, dlatego zaproponował narysowanie pokoju Pan.
Pomysł ten wydał mi się całkiem dobry, gdyż był prosty i efektywny (mamy okładki prezentujące najważniejsze postaci: zerowa dla Piccolo, pierwsza dla Goku, druga dla Pan i trzecia teoretycznie dla Trunksa, choć czwarta w sumie wydaje się nieco bardziej, ale ona jest raczej dla Giru...). Tak też wymyśliłem szybko jakiś kąt i pobawiłem się w projektanta. Cała okładka naszpicowana jest detalami i smaczkami.
Dla przykładu plakat za łóżkiem Pan nawiązuje do Tenkaichi Budokai, zarówno kolorystyką jak i charakterystycznym symbolem. Ponadto na półce Pan znajduje się czapka, którą jej ojciec, Gohan, nosił na początku Sagi Saiyan. Na tej samej półce widnieje również zdjęcie małej Pan z końca mangi oraz pewna charakterystyczna książka, która nawiązuje do wspólnego kanału Bananowego Doktora i mojego (tj. ReAwakenaZ) - FWDB. No i oczywiście mamy ubrania leżące na łóżku, które należą do samej bohaterki. W domyśle pakuje je na podróż.
Następnie mamy okładkę do Rozdziału trzeciego, która przedstawia 'Grand Toura' w kosmosie.
Sam statek przy redesignie nie zmienił się, bo uznałem, że wygląda dosyć dobrze. Przykłuwało jednak uwagę tło, dlatego je poprawiłem. Teraz wygląda bardziej kosmicznie i mrocznie. Pobawiłem się również światłami.
Samo tło spodobało mi się tak bardzo, że użyłem go zarówno do tej strony, jak i do fandomu.
A więc przechodzimy do okładki Rozdziału czwarte- zaraz... nie? Rozdział piąty? Jak to?
No tak to. Jak zaraz się dowiecie z kolejnego opisu procesu twórczego, miałem pewne problemy z narysowaniem #4, więc przeszedłem od razu do piątki. Inspirowany starciem Goku i Beerusa, stworzyłem scenę pojedynku Goku i Ledgica. O ile cały czas zadowolony jestem z formacji skalnych, tak jednak z biegiem czasu coraz bardziej kłują mnie w oczy te nudne budynki i mało skomplikowana forteca Dona Kia. Pewnie kiedyś je zmienię, ale obecnie jestem na to zbyt leniwy.
Druga wersja przysniosła dużo zmian. Pobawiłem się w oświetlenie i oddaliłem elementy, które niezbyt mi się podobały. Przy okazji dodałem do tego pojedynku chmury i, co najważniejsze, teksturę księżyca, przez którą to starcie wygląda o niebo lepiej.
Zmieniłem też twarz Ledgica oraz nieco Goku. Teraz Saiyanin na tle księżyca wygląda dosyć surowo (z ang. raw).
Kolejna okładka prezentuje Trunksa trzymającego Radar.
Po raz kolejny muszę się przyznać do porażki. Oryginalnie założenie było takie, że Giru będzie zjadał Radar, a Trunks by miał go przed tym powstrzymywać, próbując wyciagnąć Radar z jego "ust" (a zarazem tułowia). Ostatecznie jednak okazało się, że moje zdolności są za małe, aby narysować coś tak ambitnego, więc zdecydowałem się zejść poziom niżej i narysować okładkę, dzięki której będę miał rysunek nowego Radaru do artykułów.
Z tą okładką związana jest również pewna anegdotka. Można zauważyć, że okładka ukazana jest nam z niecodzinnej perspektywy, a dokładniej patrzymy oczami Trunksa. Skąd się wziął na to pomysł? Otóż nie miałem żadnych materiałów do wzorowania się z pozą, dlatego w szczycie mojego lenistwa, a zarazem geniuszu, chwyciłem w ręce kartkę i narysowałem dokładnie to co widziałem. Możecie sobie wyobrazić jak zabawnie to musiało wyglądać, gdy co chwila wstawałem z krzesła, aby zapamiętać jak wygląda trzymanie czegoś, by potem z powrotem usiąść i to narysować. Przy okazji ta okładka pomogła mi stworzyć twarz dla ostatecznego redesignu Trunksa, z którego włosami i twarzą miałem nie lada kłopoty.
Ostateczna wersja okładki ma jedynie podrasowane oświetlenie, aby wydawała się bardziej realistyczna i "do standardów".
Kolejna jest okładka Rozdziału ósmego oraz imponujący TF-001 'Hatchiyack'! Przed przeczytaniem tego procesu twórczego, warto zaznajomić się z procesem twórczym samego TF-001 'Hatchiyacka'.
Zacznę może od tego, że ta okładka miała wyglądać zgoła inaczej. Miała ona prezentować ogromnego TF-001, a pod jego stopami Tańczących Braci Parapara oraz załogę 'GT'. Jak można się jednak domyślić, plan ten nie wypalił. Wynikało to z kilku powodów. Po pierwsze ciężko jest to dobrze ukazać. Wszystkie postacie musiałyby być niezwykle małe w stosunku do samego "Hatchiyacka", no i oczywiście niełatwo było to narysować. Plan został więc niezwykle uproszczony. Postanowiliśmy wykorzystać rysunek TF-001 i dorobić do niego tło.
Bananowy Doktor uznał jednak, że jest on za bardzo kolorowy i przypomina bardziej oryginalnego Hatchiyacka niż "Neosa" autorstwa Myuu. Musiałem więc pobawić się w programie graficznym i poszarzeć naszego bohatera. Następnie jako tło wybrałem zachodnią ścianę siedziby kultu, gdzie "Hatchiyack" się znajdował. Była ona inspirowana areną Turnieju Mocy z Dragon Ball Super. Oczywiście z biegiem czasu zaczęła się prezentować blado, więc nowsza wersja zmieniła kolorystykę i światło.
Ostatecznie uznałem, że okładka jest za bardzo doświetlona, więc stonowałem ją i usunąłem kolorowe elementy na skrzydłach Mutanta, jako że nie powinno ich tam w ogóle być. W końcu TF-001 nie ma skrzydeł, więc tamte miejsca nie powinny być wypełnione.
Następnie mamy scenę Grupowej Garlic Kamehamehy z Rozdziału dziewiątego. Cóż, była ona tak czadowa, że po prostu musiałem ją narysować! Jak można się domyślić, inspirowana była Family Kamehamehą z dziesiątego filmu kinowego Dragon Ball Z.
Od szkicu różni się zaledwie tym, że postacie nie nachodzą sobie na nogi. Tło to oczywiście ruiny siedziby kultu Hatchiyacka (dlatego nie ma ściany) oraz zachodzące słońce Hatchy. Skoro już o tym mowa, to pozwolę sobie dopowiedzieć tutaj małą ciekawostkę. Nie narysowałem słońca za naszymi bohaterami, bo jak można się domyślić, po drugiej stronie znajduje się sam TF-001, który właśnie zaraz trafi na gwiazdę Hatchy, więc słońce powinno być raczej po jego stronie.
Cóż, poza tym nie mam chyba za dużo do powiedzenia. Jeśli miałbym kiedyś dokonywać zmian, to poprawiłbym nogi Trunksa, które mi nie pasują. Reszta całkiem dobrze odwzorowywuje to wydarzenie. Całkiem przypadkowo wychodzi też na to, że rysunek pokazuje pewną progresję. Po lewej mamy Pan, która jest na początku drogi do zostania wojownikiem z krwi i kości. Nie umie się jeszcze przemienić w Super Saiyanina. Po środku mamy Trunksa, który już brał udział w większym konflikcie i umie korzystać z Super Saiyanina, a po prawej mamy Goku, osobę, której życiem jest walka. Prezentuje on również najwyższe stadium Super Saiyanina z całej trójki, czyli Super Saiyanina 2.
Nowsza wersja okładki dodaje dużo światła, jako iż chciałem ukazać, że nasi bohaterowie są w środku promienia energii z ich połączonego ataku.
Przechodzimy teraz do okładki Rozdziału szóstego.
Pomysł na nią przyszedł dosyć naturalnie. Wraz z BD chcieliśmy ukazać Amonda jako surowego i szanowanego władcę. Specjalnie wydaje się taki znużony, bo jest to przed tym jak poznał Goku i odzyskał swój młodzieńczy wigor. Okładka ta była również początkiem mojego obecnego podejścia do światła i tekstur w rysunkach, co wyniknęło z przejścia na inny program graficzny (dla ciekawskich jest to Medibang Paint Pro).
Przy okazji postanowiłem dorysować obok Amonda jego strażników. Jak można się domyślić, poszedłem na łatwiznę, tylko lekko modyfikując drugiego strażnika. Oryginalnie miał mieć inny hełm (pokazuje to szkic), ale z tego zrezygnowałem. Sami strażnicy są z kolei mocno bazowani na Amondzie. Dałem im niebiesko-czerwoną kolorystykę, która oczywiście powinna nam się kojarzyć z charakterystycznem strojem Wodza Monmasu. Dodatek purpury to z kolei taki smaczek. W dawnych czasach był on zwykle noszony przez bogatych ludzi i władców, jako iż ciężko go było uzyskać. No i fiolet to przecież połączenie czerwonego i niebieskiego. Warto również dodać, że na potrzeby tego rysunku wymyśliłem symbol Monmasan, który widnieje na ubraniach strażników. Są to dwa złote deltoidy oraz jedno złote koło w środku. Mogą troszkę przypominać literę "M", aczkolwiek mój pomysł był taki, aby to symbol Metaregii przypominał tę literę. Amond nosi symbol Monmasu na swoim stroju, lecz w inny sposób. Deltoidy zastąpione są kłami na jego medalionie, a koło fragmentem z klejnotem, również na jego wisiorku.
Na potrzeby tej ilustracji ustaliliśmy również, że halabardy strażników wykonane są z Monmassium. Taki mały smaczek. Cały rysunek zawiera w sobie również mnóstwo zieleni, ponieważ uznałem, że pasuje ona do planety Monmasu. Moją własną inwencją twórczą są również doniczki-czaszki nieznanych istot z rogami. Cóż, taki miałem pomysł i tak też narysowałem.
Ta okładka prezentuje Pan trenującą sztuki walki na pokładzie statku oraz Giru imitującego jej ruchy. O ile dosyć lubię ten rysunek, tak jednak sądzę, że nie jest zbytnio innowatorski. Wynika to z kolorów, które są dosyć podobne do okładki Rozdziału czwartego. No i nie jestem za bardzo przekonany co do wyglądu samego statku od środka, ale niech już taki zostanie.
Oryginalny plan zakładał, że Giru motywowałby Pan, która robiłaby brzuszki. Zmieniliśmy to jednak, gdyż chcieliśmy mieć design Pan w gi.
Sama okładka zawiera kilka smaczków. Zacznijmy może od torby Pan, którą wcześniej widzieliście w najnowszej wersji okładki Rozdziału drugiego. Otóż to tutaj pojawiła się po raz pierwszy. Jej kolorystyka powinna przypominać wam samą Pan i jej zwykły strój. Pan ma również czerwony pas. Jak wiemy, nadal jest na drodze do stania się tak znakomitym wojownikiem jak jej dziadek, no i ten sam kolor dominuje w jej ubraniu.
Moim ulubionym elementem tej ilustracji jest chyba sam Giru. Sądzę, że wygląda dokładnie tak jak powinien. Z racji na swój niewielki rozmiar, opaska na głowę, jest dla niego zbyt duża i mieści się na nim, tylko gdy zakłada ją jak szarfę. Giru nadal stara się motywować Pan (po to ma gwizdek), ale też się od niej uczy i wychodzi mu to nieudolnie.
Przy okazji stworzyłem też drugą wersję, z workiem treningowym, aczkolwiek BD wolał wersję pierwszą, dlatego ta też wszędzie widnieje. Z kolei nowa wersja tego rysunku poprawia jedynie oświetlenie i krawędź stopy Pan, dzięki czemu rysunek zdaje się wyglądać bardziej realistycznie.
Ach nie ma to jak mały trolaż, który wyszedł spod kontroli...
Cóż, jak wszyscy, którzy przeczytali Rozdział siódmy wiedzą, ilustracja ta prezentuje nikogo innego jak Trunksa. Obawiam się jednak, że takie tło, światło i kolorystyka mogą zmylić osoby, które nie przeczytały #7... Nie zmienia to faktu, że absolutnie uwielbiam ten rysunek. Zdecydowałem się trzymać designu Trunksa przebranego za Lenę z oryginalnego anime i wyszło to na plus, bo pasuje do barwnego tła. Jak się bliżej przyjrzycie, to można zobaczyć też wyraziste jabłko Adama, muskulaturę bohatera i to, że cały ten kostium ledwo się na nim mieści... Wskazuje to oczywiście na fakt, że za kobietę przebrany jest mężczyzna. Umięśniony brzuch bohatera został zaś przykryty bukietem kwiatów, to również miało na celu zmylenie odbiorców.
Zakrycie twarzy Trunksa to moja osobista inwencja twórcza. Powoduje, że cały rysunek ma taki tajemniczy i magiczny wydźwięk. Jak już można się domyślić, kocham zachody słońca i dlatego te pojawiają się tak często. One również dodają mnóstwo uroku. Chciałem, aby to tło ładnie prezentowało samo Kelbo, które chyba najbardziej z wszystkich planet jest podobne do Ziemi.
Całe tło nawiązuje też do drugiego endingu czwartego sezonu Attack on Titan pt. "Akuma no Ko".
Po raz kolejny okładka zmieniła kierunek, w jakim zmierzała. Oryginalnie zahibernowany Rilldo miał być nieco bardziej inspirowany Pillar Menami z JoJo's Bizarre Adventure. Gdzieś po drodze się to jednak zmieniło i okładka stała się taka jak jest teraz. Sam Doktor Myuu wygląda również znacznie młodziej niż na szkicu. To dlatego, że Myuu znacznie wolniej się starzeje, o czym BD mnie poinformował po narysowaniu szkicu, a przed narysowaniem tej okładki.
Kolor szary oddaje całą tragedię Metaregii i to w jakim stanie ona teraz jest. W pierwszej wersji twarz Myuu nie była ukryta za chmurami i mocno wyróżniała się. Zmieniłem to, gdyż bardziej szary Myuu wydaje się tajemniczy i złowieszczy. BD stwierdził, że przypomina wroga z gry z lat 80. Sam Rilldo zmienił się zgodnie z jego redesignem. Ruiny, budynki i mgła nie przeszły szczególnej metamorfozy, gdyż wyglądają tak jak planowałem.
Małym smaczkiem może być ciemna postać daleko we mgle. Jest to sam doktor Myuu (użyłem rysunku doktora z aktu I), jednakże co on tam robi i dokąd zmierza, pozostaje tajemnicą (czyt. sam nie wiem).
Okładka Rozdziału dwunastego powoli ewoluowała na poziomie konceptu. Na samym początku miała jedynie prezentować pęknięty miecz Trunksa, w którym odbijałby się sam generał Rilldo. Oznaczałoby to zapewne, że musiałbym tu dorysować pół-Saiyanina. Chciałem jednak nieco innowacji i tym razem narysować okładkę bez postaci. Tym bardziej, że przez ostatnie kilka miesięcy widziałem dokładnie identyczny pomysł narysowany kilka razy przez inne osoby. Prostym więc wydawałoby się narysowanie miecza wbitego w grunt Metaregii. Było to jednak zbyt proste, zmodyfikowałem więc projekt, w taki sposób, że prezentuje on złamany na dwie części miecz oraz kolce stworzone przez Rilldo w wyniku Meta-Typhoon. Istotnym elementem całej kompozycji jest niepokojący nastrój i płomienie, które czytelnikowi mogłyby sugerować, że właściciel miecza (Trunks), jest w niebezpieczeństwie, a może nawet nie żyje.
Ta ilustracja zapewne najdalej odbiega od wydarzeń w historii i pokazuje, że okładki nie muszą zawsze pokazywać dokładnych wydarzeń z Rozdziałów (zresztą podobnie jest w przypadku Rozdziału 10, w którym nie ma przecież sceny Pan trenującej sztuki walki). Mogą być metaforą, lub w tym przypadku, reprezentować tytuł Rozdziału. W końcu... czy ten rysunek nie pasuje do "Płomiennego starcia ciał i umysłów"?
Rysując ten rysunek, miałem problem ze znaleziem odpowiedniego balansu dla wielkości miecza i jego pozycji. Ostatecznie jednak znalazłem coś, co zadowala zarówno mnie, jak i BD. Przy okazji dodałem mały szczegół. Wszystko, co znajduje się za płomieniami jest rozmyte, a krew już wysycha na gruncie.
Jedno z moich najlepszych dzieł - okładka Speciala drugiego. Była ona inspirowana plakatem Ostatniego Mohikanina. Choć ani ja, ani BD tego filmu jeszcze nie widzieliśmy, tak jednak przez to, że tytuły Rozdziałów specjalnych są bazowane na filmach ("A czemu nie, uznałem że to fajne, mimo że oglądam mało filmów" - Bananowy Doktor), naturalnym było zrekreować tę okładkę tak, aby pasowała do Rewritten (nawet napisy są w takim samym stylu!).
Zadanie nie było proste. O ile sam Myuu nie był trudny do narysowania (dodałem mu gogle za poleceniem BD, a jego granatowy kitel to część ubioru członków korpusu naukowców na Metaregii), tak jednak oryginalnie postacie w tle okładki Ostatniego Mohikanina nie grały dużej roli, a tutaj musiałem coś wymyślić. Wpadłem więc na pomysł kontrastu. Przeszłość reprezentowana przez "rozpadającego się" Raichiego i Be'ebiego oraz przyszłość reprezentowana przez Stena i Tunga. Myuu jest po środku, bo jest w wewnętrznym konflikcie. Nie wiadomo jeszcze, czy pójdzie w pełni za zemstą, czy też Metaregianie zmienią go.
Cała okładka jest przepakowana smaczkami. Zacznijmy od tego, że po lewej stronie można zobaczyć wielki księżyc w pełni, a poniżej miasto Tsufurian niszczone przez istoty, które w domyśle mają być Oozaru. W lewym dolnym rogu znajduje się nagrobek Be'ebiego. Sam Be'ebi i jego fryzura mają również przypominać nieco Baby Vegetę z GT.
Omówienie Stena i Tunga znajdziecie w galerii postaci. Po prawej stronie okładki znajdują się również wielkie miasta Metaregii oraz statki kosmiczne kupców przylatujących na planetę. Przypominają statki kosmiczne Freezy, gdyż Metaregię odwiedzili dezerterzy z armii tyrana. Na piasku w prawym dolnym rogu mamy również plany TF-001. Są one po prawej stronie, jako iż Myuu kończy jego budowę znacznie później, już na Metaregii.
Na samym końcu do tej okładki zaaplikowałem sepię, aby zreplikować odczucie, które się ma po ujrzeniu okładki Ostatniego Mohikanina.
To dosyć zabawne, że zabieramy się za Prolog dopiero teraz, ale faktycznie, ta okładka powstała dosyć późno, gdyż Rozdział zerowy był dawniej Prologiem. Tak czy siak, patrząc na szkice można się domyślić, że miałem z nim nie lada kłopoty (nic nowego) oraz sam proces trwał dość długo.
Jak widać, pierwsze szkice dosyć mocno różnią się od następnych. Starałem się przedstawić Vegetę II i III jako prawdziwych monarchów, jednak nieco z tym przesadziłem (w końcu Vegeta III miał dowodzić armią). Dlatego też zmieniłem jego design (to samo z Vegetą II).
Chciałem, aby z Vegety III aż kipiała złość, ale miałem mało materiałów, które pomogłyby mi z tym, że podnosi on Tsufuru XIII na taką wysokość jedną ręką. Nie jest to bez powodu. W świecie rzeczywistym, podniesienie kogoś o podobnej wadze w taki sposób, jest praktycznie niewykonalne. Ostatecznie jednak stworzyłem coś, co mi wystarczało.
Mogłoby się wydawać, że zbroja Vegety III jest nieco zbyt bogata jak na Saiyanina, jednak uznałem, że skoro należy do rodziny królewskiej, to nie muszę się aż tak bardzo ograniczać z ubiorem. Reszta Saiyan z tamtych czasów będzie miała bardziej prymitywne stroje. Chciałem też, aby Vegeta III miał nieco inną fryzurę, ale aby nadal był rozpoznawalny. Wykorzystałem więc fryzurę, którą mały Vegeta miał w fillerach.
Chciałem też, aby sam Tsufuru był rozpoznawalny. To dlatego jego włosy i broda są zielonkawe. Na szkicach chciałem, aby z głowy spadła mu korona, ale zdecydowałem się ją zostawić, bo nie widziałem sensu w rysowaniu spadającej lub leżącej korony. Ponad to, gdyby nie to, że by mi się to nie zmieściło, to na podłodze widniałaby ręka zranionego Vegety II, który w domyśle miałby tam leżeć.
Na potrzeby tej okładki przygotowałem również symbole Saiyan i Tsufurian oraz cały pałac Tsufuru XIII z wielkim witrażem i obrazami. Symbol Tsufurian przypomina nieco literkę "Y", albo "T", ale ze złamanym "daszkiem", który odgina się w górę z obu stron. Między końcami tego daszka znajduje się coś na rodzaj obróconej litery "F" oraz trójkąta. Z kolei symbol Saiyan, który niestety jest nieco zasłonięty, wygląda jak litera "S" narysowana za pomocą ostrych linii, jednak jej górna część jest tak jakby skopiowana i odbita niczym w lustrze. To trochę tak jakby połączyć to ostre "S" z symbolem ofiary z Berserka.
Dla tych, którzy nie widzą zmian, porównując już same okładki, to zmieniłem w nich nosy Tsufuru i Vegety oraz dodałem Vegecie ogon.
Wielki finał Rozdziału trzynastego i Specjalny Oddział Sigma. Gdy to czytacie Saga Smoczych Kul o Czarnych Gwiazdach zapewne dobiegła już końca, więc powiem, że to jest pierwsza okładka jaką narysowałem, zanim Rozdział zaczął w ogóle powstawać!
Wszystkie pozy bohaterów wzięte są z Rozdziału dwunastego. To dlatego, że były dosyć proste do narysowania. Gdyby nie one, to zapewne cała ta okładka byłaby nawiązaniem do różnych poz z JoJo... Tak czy siak chciałem, aby ten rysunek kojarzył się wam z Power Rangers (np. dzięki kolorowym wybuchom i postaciom), serią, którą znam od dziecka i która ma pewien związek z Dragon Ballem. Toriyama nawiązuje w swojej mandze do japońskiego pierwowzoru Power Rangers, czyli Super Sentai. GT poniekąd też, gdyż Specjalny Oddział Sigma to kolejny zespół barwnych (dosłownie) postaci. Rewritten pragnie jednak przejść z tym na nieco wyższy poziom.
Chyba nie ma tu więcej do opowiedzenia, bo musiałbym się powtarzać. Proces twórczy każdego z członków Oddziału Sigma znajdziesz w galerii postaci z pierwszej sagi.
Pierwszy spośród plakatów Rewritten. Ci, którzy już zaznajomili się z serią, mogą zastanawiać się, czemu taki plakat, a nie inny, skoro może on dawać mylne wrażenie, że w serii Bananowego Doktora będzie coś na rodzaj planety-Smoczej Kuli jak w Superce. No cóż... było to po prostu coś prostego do przygotowania. Plakat prezentuje motywy, które towarzyszą Sadze Wielkiej Podróży oraz drugiemu Rozdziałowi specjalnemu. Po lewej stronie kulistego obiektu mamy Smoczą Kulę o jednej czarnej gwieździe. Czemu akurat tę Kulę? Czy ma to jakiś związek z fabułą serii? W żadnym wypadku! Gdybym chciał, aby ilość gwiazdek miała znaczenie, wybrałbym Kulę o siedmiu gwiazdach. Wybór jednogwiezdnej umotywowany był jedynie tym, że dobrze się to prezentuje, a połowę Kuli o siedmiu gwiazdkach (a co za tym idzie, połowy gwiazdek) nie byłoby w takim układzie widać. Prawa strona tej Kuli-planety to planeta Vegeta, którą tak naprawdę to nie ja narysowałem. Jest to jedynie część obrazka z Bucchigiri Match, który został dostosowany do potrzeb. Poza tym to nie ma co tu dużo omawiać. Obrazek ten ma jedynie przyciągać odbiorców.
Pierwszy rysunek w stylu mangowym, jaki stworzyłem na potrzeby Rewritten. Muszę przyznać, że jest to jedno z moich najlepszych dzieł, nawet pomimo limitowanej ilości kolorów. Prawdę mówiąc ograniczając się w tej kwestii, jednocześnie dałem sobie pole do popisu i możliwość wykazania się. Prawdopodobnie kolejne mangowe rysunki nie będą aż tak detaliczne, bo strategia tworzenia czarnobiałych obrazków miała spowodować, że szybciej je ukończę, a wyszło na to, że nad tym projektem spędziłem chyba jeszcze więcej czasu niż nad kolorowymi... Muszę również powiedzieć, że przez kupę obowiązków odłożyłem ten rysunek w trakcie tworzenia na kilka miesięcy, co jak można się domyślić nie jest czymś dobrym...
Pomimo to sądzę, że całą scenę oddałem całkiem wiernie, jednocześnie nadając jej mojego własnego stylu. Cały rysunek jest wręcz przepełniony smaczkami i detalami, które można zauważyć po powiększeniu obrazka. Zacznę może od języka metaregiańskiego, który w jakimś stopniu debiutuje właśnie tutaj. Prawdą jest, że prawie wszystkie symbole wymyślałem na bieżąco, jednak nie wszystko jest tutaj przypadkowe. Zarówno nad drzwiami do gabinetu Myuu, jak i na jego plakietce, widnieje symbol przypominający przepołowione "X", gdzie w przerwie między dwiema górnymi kreskami znajduje się trójkąt.
Symbol ten ma przypominać lub jest dokładnie tym samym symbolem co ten, który na swojej zbroi nosi generał Rilldo i ma on symbolizować Metaregię. Oczywiście zabieg ten łączy się z faktem, że na plakietce Myuu widnieje napis "Gubernator i Przywódca Regencji Najjaśniejszej Republiki Metaregii". Tworząc plakietkę nad drzwiami Myuu, tworzyłem ją z myślą, że pisze tam to samo co na dolnej połowie plakietki na stole. Co zatem jest na górnej? Zapewne "doktor Myuu" po metaregiańsku.
Z innych smaczków możemy zauważyć, że Myuu uderzając pięścią w stół powoduje, że długopis zaczyna się rolować, a z jego kubka (na którym również jest logo Metaregii) wylewa się napój, który doktor pił. Jeśli przyjrzycie się panelowi z kulą uderzającą w powierzchnię Vegety, znajduje się nad nią miniaturowy statek Freezy ;) . No i ostatni, być może największy, szczegół. Na panelu gdzie Mutchy kieruje się w stronę wyjścia z gabinetu, na ścianie widnieje pewien obraz. Kogo on przedstawia? Rysując tę postać wyobrażałem sobie, że może być to pierwszy gubernator Metaregii. Oczywiście nie jest to informacja autoryzowana przez Bananowego Doktora, ale uznałem, że fajnie coś takiego wpleść na dalszym planie rysunku.
Zaiste monumentalny plakat. Wprawdzie uderza nieco w okładkę Rozdziału czwartego i dziesiątego, gdyż sugeruje, że Bulma jest okropnym designerem (brak spójności między kokpitem a resztą statku), ale uznałem, że tak drastyczne zmiany są konieczne. Po prostu żółta kolorystyka wnętrza 'Grand Toura' mi się niezbyt podobała, a bawiąc się kolorami i światłami kokpitu, czułem, że takie coś ma rację bytu; wygląda w miarę nowocześnie, komfortowo i jednocześnie tajemniczo. Z pewnością dużym minusem tego plakatu jest fakt, że narysowanie go od zera zajęło niezwykle dużo czasu (grubo ponad 10 godzin). Etap kolorowania był niezwykle czasochłonny, aczkolwiek może miałem takie wrażenie, bo od dawna nie malowałem obrazków.
Przez długi czas nie byłem zadowolony z Trunksa. Mam wrażenie, że z pewnością jego rysuje mi się najciężej, z racji na inny kształt jego oczu w porównaniu do innych bohaterów. Przez chwilę myślałem o tym, czy nie skopiować jego twarzy z okładki #4 (wiem, przepraszam, to okropne!), jednakże, gdy przypatrzyłem się twarzy Trunksa w #4, zauważyłem, iż nie prezentuje się ona zbyt dobrze... Powiedzmy, że w miarę kolorowania i bawienia się światłocieniem, udało mi się stworzyć coś z czego jestem dumny.
Goku i Pan poszli z grubsza z płatka. Pan specjalnie narysowałem z dziwną miną, aby odzwieciedlić wydarzenia Rozdziału szóstego, na którym wzorowałem ten plakat. Z pewnością sprawnie udało mi się narysować Giru i jego zintegrowany Smoczy Radar. Reszta pokładu również mnie zadowala. Poświęciłem sporo czasu, aby kolorystyka się komplementowała i aby niektóre elementy miały na sobie półprzezroczyste tekstury (głównie drzwi, ściany itp.). Pamiętam, że spędziłem również sporo czasu na jakiś nieistotny metalowy element obok głównego panelu kontrolnego, który potem ostatecznie przerysowałem od zera.
Z pewnością jestem zadowolony z wszystkich diodek na czarnych ścianach, bo one mają takie poczucie zaawansowanej technologii. A skoro mowa o technologii, to muszę przyznać, że nie sprawdzałem, czy wyposażyłem statek we wszystkie rzeczy wspomniane w Rozdziałach. Można założyć, że jeśli moja ilustracja czegoś nie pokazuje, to jest to gdzieś zakryte lub gdzieś się wysuwa. No i na sam koniec chcę również zwrócić uwagę na to, że nasi bohaterowie zachowują bezpieczeństwo i lecą z zapiętymi pasami (z wyjątkiem biednego dryfującego Giru...). ;)
Druga ilustracja w mangowym stylu. Można chyba śmiało powiedzieć, że jest ona w obecnej topce najbardziej brutalnych scen narysowanych na rzecz GT Rewritten. Pierwszy szkic okazał się dla mnie nieco problematyczny. Chciałem w nim ukazać własny spin na scenę, w której Trunks z przyszłości odnajduje zwłoki swojego mentora, Gohana. Dlaczego? Otóż Rewritten, poprzez postać Trunksa, ukazuje nam motyw "przeznaczenia", które dzieli ze swoim przyszłym odpowiednikiem. A na kim znajduje się pluskwa, której sygnał odbiera TF-500? No oczywiście, że na Trunksie! W każdym razie jest to jedynie moja wizja dodatkowej symboliki tej sceny.
"Dodatkowej", ponieważ w całej scenie można dopatrywać się więcej. Jednakże, zanim o tym opowiem, to muszę powiedzieć, że miałem spore trudności z ułożeniem lewej ręki doktora na pierwszym szkicu. Dopiero drugie podejście okazało się satysfakcjonujące, jednak nie obyło się bez innych problemów. Musiałem bowiem przygotować design TF-500, postaci inspirowanej Baby'm z oryginalnego GT. Nie wiedziałem jednak, jak do końca ma wyglądać, więc narysowałem coś podobnego do pierwotnej formy tej postaci. Dopiero po przedstawieniu szkicu Bananowemu Doktorowi, powiedział mi on, że widzi TF-500 bardziej jak Baby'ego w formie "nastoletniej". Tak też zaaplikowałem różne sugestie w programie i powstała ilustracja, jaką ją znamy teraz.
Co do reszty symboliki, to tkwi ona głównie w kolorach i kompozycji. Doktor Myuu jest na dole obrazka i w głównej mierze składa się z ciemnych barw. Planowałem, aby symbolizowało to trudną i bolesną przeszłość. TF-500 został "zrodzony" z tej przeszłości, jednak nie można jednoznacznie stwierdzić, czy jest dobry, czy też może jednak zły. Stąd też dobór tonów w odcieniach szarości i umiejscowienie go na środku obrazka. Z kolei na jego górze, a jednocześnie w miejscu, do którego prowadzą linie, znajduje się światło na końcu korytarza, co do którego chciałem, aby oznaczało przyszłość. Jednak czy możliwym jest dotrzeć do lepszego jutra, gdy krąży się po ścieżce pełnej krwi i goryczy?
Odwiedź inne galerie!